Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/182

Ta strona została przepisana.

Gdy młoda dziewczyna otrzymała rozkaz przyprowadzenia Janiny do gabinetu naczelnego lekarza, ujęła jej rękę i rzekła głosem łagodnym.
— Mamo Janino, chodźmy.
Chora powstała i udała się za swą opiekunką.

LVI.

Doktór Bordel ujął rękę Janiny, podprowadził ją do fotelu i posadził na nim.
— Jak się nazywasz? — zapytał.
Janina spojrzała na niego i nic nie odrzekła, jak gdyby pytanie to zwrócone było nie do niej.
Doktór spojrzał na swe notatki, poczem zapytał:
— Gdzie są twoje dzieci?
I tym razem twarz chorej pozostała obojętną.
Lekarz zwrócił ją do pełnego światła i długo przygłądał się jej oczom.
Podczas tego badania Janina dwa razy podniosła ręce i nacisnęła niemi wierzchołek głowy.
Ten gest nienormalny zwrócił uwagę lekarza i wydał mu się wskazówką jakiejś myśli, czy cierpienia.
Odszukał ranę, zadaną odłamkiem pocisku przed siedmnastu laty, co łatwem było z powodu, iż włosy na tem miejscu nie porosły i, dotykając jej palcami, uczuł wypukłość, wielkości ziarnka grochu.
Janina krzyknęła z bólu.
— Boże mój — szepnęła Róża.
— Cicho, zawołał doktór, którego twarz nagle spoważniała.
— Co doktór dostrzegł? — zapytał pomocnik zdziwiony zmianą jego twarzy.
Pan Bordel, zamyślony, rozważający w myśli, możliwe skutki tego odkrycia, nie słyszał pytania.