Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/192

Ta strona została przepisana.

sciem i pieszczotami matki w pięknej okolicy na prowincyi.
Następnie drzwi świątyni otworzyły się przed nią; oświetlona i woniejąca kwiatami kaplica; ołtarz, u stopni którego ubrana w białą suknię, z wieńcem na głowie, klęczała obok narzeczonego i otrzymywała od młodego kapłana błogosławieńswo na przyszłą drogę życia.
Jakże się oni kochali! jak byli szczęśliwymi!
Niestety, szczęście to trwało krótko.
Wkrótce czarne chmury pokryły horyzont.
Rozległ się huk dział, i jęki, krew popłynęła, potokami, a wśród tego obrazu postać Pawła Rivat walczyła ze śmiercią.
Później — ciemny, duszący dym rozpostarł się nad Paryżem i trysnęły czerwone języki pożarów.
Obraz zmienił się.
Teraz widziała wnętrze poddasza.
Na łóżku wiła się w bólach młoda kobieta, a obok niej druga o białych włosach i twarzy noszącej ślady pracy i lat, kładła w kołyskę dwie, przybyłe na świat małe istotki, rozpoczynające życie, gdy wokoło nich śmierć rozpościerała swą władzę.
W końcu straszny huk i oślepiająca jasność, okropny i krótki ból, i później już nic więcej.
Wspomnienia te, często nawiedzające jej sen niespokojny, podtrzymywały w niej smutek, którego wszelkie wysiłki Róży usunąć nie były wstanie.
Pewnego poranka Janina pozostając pod wrażeniem tych wizyi, rzekła do swej infirmerki:
— Czuję się już znacznie lepiej, chciałabym więc dowiedzieć się, czy moja matka żyje i co stało Się z mojemi córkami. Napiszę do Château-sur-Marne, gdzie matka mieszkała podczas wojny, oraz do księdza d‘Areynes, wikarego przy kościele św. Ambrożego. On