Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/196

Ta strona została przepisana.

— A ja zostanę sama! — ze łkaniem w głosie rzekła Róża.
— Muszę, moje dziecko.
— Wiem, ale ja wtedy będę bardzo nieszczęśliwą... Wtedy dopiero odczuję moje położenie... Sama jedna na świecie... opuszczona... Nieraz mówiłam ci matko Janino, że kocham cię jak matkę rodzoną i wierz mi, że pragnęłabym nie rozstawać się z tobą nigdy... Przy tobie czuję się szczęśliwą... Nie rozumiem tego uczucia, nie umiem zdać sobie sprawy, dlaczego tak potrzebną mi jesteś do życia.
Wzruszona Janina uścisnęła Różę i twarz jej pokryła pocałunkami.
Ach gdyby ta biedna matka wiedziała, że tuli do swego serca jedną z swych córek...
Ale niestety, nawet nie domyślała się tego.
I ona także odczuwała dziwny pociąg do tej młodej dziewczyny, kochała ją instynktownie, nie wiedząc dla czego i znajdowała rozkosz w tej wzajemnej sympatyi.
— Różyczko moja — odrzekła — i ja kocham cię całą duszą, ale pomimo gorącego pragnienia posiadania cię przy sobie, rozsądek mi mówi, że nie mam prawa korzystać z twego poświęcenia. Czy ja wiem, co mnie spotka po wyjściu z tego zakładu! Świat! Nie znam go już! Wiele rzeczy zmieniło się przez te siedmnaście lat. Jeżeli moja matka i ksiądz d‘Areynes nie żyją, to co ja z sobą pocznę? Może będę zmuszona żebrać... Mam do spełnienia trudne zadanie, ale nie cofnę się przed żadnemi przeszkodami, dopóki będę miała choć odrobinę nadziei.
Czyż ja mogę powiedzieć ci: „Różo zostań moją córką?“ Nie mam do tego prawa. Tutaj jesteś zabezpieczoną od niedostatku, wszyscy kochają cię i szanu-