Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/203

Ta strona została przepisana.

Wszyscy Granceyowie mieli złote serca i byli najlepszymi ludźmi, ale zawsze utracyuszami.
— Czy vice-hrabia Jerzy Grancey, oprócz Tours i Amboise, mieszkał jeszcze, gdziekolwiek?
— Nie. Sam słyszałem, jak mówił, że nigdy nie podróżował, a nawet ani razu nie był w Paryżu. Był z natury nieśmiałym i posiadał dwie namiętności.
— Jakie?
— Polowanie i rybołówstwo, ciągle też przebywał w lesie lub przesiadywał nad rzeką.
Właściciel winnicy skończył śniadanie, zapłacił należność i opuścił salę.
Depréty posiedział jeszcze trochę, wypytał Małgorzatę o niektóre inne szczegóły i wyszedł z postanowieniem przepędzenia reszty dnia w Amboise.
Następnego dnia odjechał do Paryża.
Z otrzymanych w Numei pieniędzy pozostało mu jeszcze trzysta dziewięćdziesiąt siedm franków.
Na czas jakiś mogło to wystarczyć.
Depréty znał Paryż i wiedział w jaki sposób w oczekiwaniu środków większych, urządzić się wygodnie i tanio.
Z dworca kolejowego udał się do hotelu Taylor przy ulicy tejże nazwy, najął dość przyzwoity pokój za dwa franki dziennie, złożył w ręce rządcy akt urodzenia i kartę wyborczą — oba dokumenty wydane na nazwisko Jerzego Grancey, poczem wyjechał na miasto, by zaopatrzyć się w bieliznę i ubranie.
Tak załatwiwszy najpilniejsze interesa, następnego dnia pociągiem, wychodzącym o dziesiątej rano wyruszył do Champigny.
Nie potrzebujemy mówić, że miasteczko to przez ciąg lat siedmnastu zmieniło się wielce.
Zburzone przez pruskie bomby budowle zostały