Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/232

Ta strona została przepisana.

— Może pan mówić wszystko — smutnie odrzekła pani Rollin. — Serce moje przywykło do cierpień i chyba nie może już być większych nad te jakie przebyłam.
Powiem więc całą prawdę, choć ona będzie bolesną.
Otworzył portfel, wyjął z niego pokryty pismem i cyframi arkusz papieru i rzekł:
— Dzięki usiłowaniom, przedsięwziętym przed ośmioma laty, dochody z majątku, logowanego pani przez nieodżałowanego klienta mego, hr. Emanuela d’Areynes, udało mi się powiększyć o trzydzieści tysięcy franków rocznie. Tym sposobem otrzymała pani zamiast stu siedmdziesięciu, dwieście tysięcy franków, które mimo chęci musiałem wręczać panu Gilbertowi Rollin, na mocy plenipotencyi, tak nieroztropnie udzielonej mu przez panią.
— Czyż mogłam postąpić inaczej? — szepnęła Henryka.
— Mogłaś kochana kuzynko — odrzekł ksiądz d’Areynes — gdyż znałaś go już. Ta słabość twoja przecież już przed śmiercią naszego stryja doprowadziła was do nędzy.
Henryka pochyliła głowę.
Wiedziała, że wyrzut księdza był sprawiedliwy.
— Tak więc — mówił dalej notaryusz — pan Rollin przez ośm lat wybrał milion sześćset tysięcy, a przez lat siedmnaście, trzy miliony sto trzydzieści tysięcy franków... Jak pani widzi, suma pokaźna!
— Zdaje mi się, że sto siedmdziesiąt tysięcy franków rocznie wystarczyłyby na utrzymanie domu — zauważyła Henryka.
— Zapewne, ale pan Rollin był innego zdania.
— Mąż mój zapewniał mnie, że jego konie wyścigowe przynosiły mu wielkie dochody.