Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/241

Ta strona została przepisana.

w nim dłużej! Długi twoje wynoszą prawie pół miliona... To hańba.
— Jeżeli długi moje upokarzają cię, to spłać je! — odrzekł szyderczo.
— Uczyniłabym to, choćby dla uwolnienia się od wierzycieli i komorników, nachodzących pałac z pozwami; ale nie mogę... Czyż posiadam co własnego? Wszystkie dochody obracasz nie na potrzeby domu, ale na zbytki i kochanki!
— Widać, że masz dobrą policyę — odrzekł Gilbert śmiejąc się. — Zaraz znać, że w liczbie szpiegów twoich muszą znajdować się prawnicy i księża, ludzie najbieglejsi w tem rzemiośle.
Ksiądz d‘Areynes i notaryusz zerwali się z siedzenia.
Raul podszedł do Gilberta i tonem surowym, patrząc mu w oczy rzekł:
— Nie myślę się bronić, ale odpowiem na pańskie zuchwalstwo. Księża, o których poświęceniu, litości i pobłażliwości wiadomo panu lepiej, niż komu innemu, nie są stworzeni do rzemiosła, o którem mówisz. Oburzają ich tylko zbrodnie spełniane przez innych; oni starają się powstrzymać od nich, jeżeli mogą... to ich obowiązek! Ale mówią głośno i działają jawnie. Księża towarzyszą przestępcom do podnóża gilotyny i o ile mogą, usiłują wywołać w nich żal za popełnione zbrodnie. I na tem tylko ograniczają się ich stosunki ze sprawiedliwością i policyi. Przypominam to panu, gdyż zdaje się, nie wiedziałeś o tem.
Nie potrzebuję nauk od nikogo! — Zawołał Gilbert rozwścieczony — jestem u siebie i proszę pana stąd wyjść!
— Mylisz się pan — po raz pierwszy gwałtownie odezwała się Henryka. — Nie jesteś pan u siebie, lecz