Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/242

Ta strona została przepisana.

u mnie i powinieneś szanować odwiedzających mnie przyjaciół.
— Pan Rollin — rzekł z kolei notaryusz — wypowiedział przed chwilą pod mym adresem słowa, jak zdawało mu się — złośliwe. Mógłbym odpowiedzieć na nie, lecz do czego to posłuży? — pogardzam niemi! Uczyniłem co uważałem za obowiązek, jak to czynię zawsze i szczycę się tem!
— Przekroczyłeś pan swoje prawa! — odparł Gilbert.
— W czem, jeśli łaska?
— Księgi notaryusza po winne być tajemnicą jak konfesyonał kapłański. Żaden sekret klienta nie powinien być rozgłaszany!
— Pan nie jesteś moim klientem. Znam pana tylko jako pełnomocnika pani Rollin, upoważnionego do odbierania jej dochodów, więc nie jestem obowiązany względem pana zachowywać tajemnicy. Będąc upoważnionym do zarządzania majątkiem, którego bratanica nieboszczyka hrabiego Emanuela d’Areynes jest użytkowniczką i z którego dochodów nie potrzebuję zdawać panu rachunków, byłem obowiązanym czuwać nietylko nad tym majątkiem i dochodami, lecz i nad użyciem tych dochodów. Potrzebuję wiedzieć, czy osoba, której wypłacam, wręcza je właścicielce prawej. Zasięgnąłem więc wiadomości i przekonałem się, że obawy moje były uzasadnione. Jeżeli zawiniłem, to tylko tem, żem zapóźno odkrył przeniewierstwo mandataryusza i wcześniej nie powiadomił panią Rollin o niebezpieczeństwie, na jakie naraża ją i przyszłość jej córki niegodziwe postępowanie pańskie. Radziłem jej, by wszelkiemi środkami usiłowała zawrócić pana z drogi, u końca której spotkałbyś się z sądem! Wiem, że może jestem zbyt otwartym, lecz otwartość ta, człowieka uczciwego obrażać nie powinna!