Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/247

Ta strona została przepisana.

łożone przy ulicy Fereu w pobliżu kościoła św. Sulpicyuszą, składające się z dwóch pokoików i malutkiej kuchenki.
W trzy dni później Janina otrzymała pozwolenie na umieszczenie w kruchcie świątyni sklepiku przenośnego, według rozmiarów przepisanych. Do przywożenia i odwożenia towarów Rajmund kazał zrobić skrzynię lekką, składaną i wózek ręczny.
Po kilku dniach Janina zasiadła już przy swym sklepiku i rozpoczęła życie nowe.
Osoba kupcowej w kruchcie kościoła św. Sulpicyusza, jej stosunkowo młody wiek, przy białych jak śnieg włosach, łagodna i melancholijna twarz, przez pierwszych kilka dni mocno zajmowały parafian.
Polubiono ją i chętnie kupowano w jej sklepiku służące do nabożeństwa przedmioty, dorzucając po nad cenę, ofiary, wynoszące niekiedy po parę franków.
Janina była na raz uszczęśliwioną i smutną: uszczęśliwioną, gdyż miała nadzieję zebrać środki na poszukiwanie swych córek; smutną — gdyż przyjmowanie tych ofiar upokarzało ją.
— Jest to jałmużna — mówiła sobie, ocierając łzy; — nie proszę, a jednak jestem żebraczką!
I rzeczywiście w całej parafii nazywano ją powszechnie „żebraczką od św, Sulpicyusza“.

∗             ∗

Lucyan, zajęty obowiązkami w szpitalu Salpêtière, przez dwa dni nie miał czasu odwiedzić pałacu przy ulicy Vaugirard i pobiegł tam dopiero trzeciego dnia wieczorem.
Ale spotkał go zawód, gdyż odźwierna oświadczyła mm, że pani Rollin nie przyjmuje nikogo.
— Nawet mnie? — zapytał.