Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/249

Ta strona została przepisana.

— Nie, i dopóki pan Rollin będzie mieszkał w pałacu, noga moja tam nie postanie.
— Co ksiądz mówi? — Zapytał Lucyan zdumiony. — Nie będzie ksiązd odwiedzał swojej kuzynki?
— Nie będę i tobie radzę przerwać swe wizyty na czas jakiś.
Lucyan zdrętwiał.
Miał przestać widywać się z Maryą Blanką?
— Wiem dobrze, jak wiadomo i tobie, że pałac należy do mojej kuzynki, że ona tylko ma prawo rozporządzać się w nim i przyjmować kogo się jej podoba, ale dalsze wizyty twoje mogłyby pomiędzy tą nieszczęśliwą bobietą i jej mężem wywołać konflikt bardzo dla niej groźny... To nie wszystko! Gilbert Rollin nienawidzi cię dla tego, że ja ciebie kocham i prędzej lub później znieważy cię tak, jak znieważył mnie... Ale ty nie zapanujesz nad sobą, jak ja, kapłan, odpowiesz mu słowami pogardy, a wtedy zamknie przed tobą drzwi domu, które pragnąłbym, by zawsze dla ciebie były otwarte.
— To nad moje siły... Gdyby ksiądz wiedział...
— Wiem o wszystkiem — przerwał mu ksiądz.
— Co ksiądz wie?
— Że kochasz Maryę Blankę.
— Prawda, kocham całą duszą moją!
— I że Marya Blanka kocha cię również — mówił dalej ksiądz.
— Ksiądz i o tem wie?
— Domyśliłem się. Nie trudno to było... A teraz powiedz mi, czyście wyznali sobie miłość?
— Wyznaliśmy i uważamy się za narzeczonych.
— Czy pani Rollin wie o tem?
— Nie wie.
— Dlaczego?