Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/260

Ta strona została przepisana.

mną, gdybyś pozwolił mi dokończyć tego, co zacząłem mówić o pańskiej przeszłości. A byłaby to dla pana rzecz ciekawa...
Gilbert nic nie odrzekł.
Zaczynał się przekonywać, że człowiek przemawiający do niego w ten sposób, musiał posiadać tajemnicę jego przeszłości.
Grancey, korzystając z jego milczenia, mówił dalej:
— Starałem się naprzód dowiedzieć, jaką przysługę wyświadczył panu Serwacy Duplat, przysługę zapewne bardzo wielką, skoro zgodziłeś się wypłacić mu sto pięćdziesiąt tysięcy franków. Nie mogło być nowy o pożyczce, gdyż były kapitan komuny nigdy nie posiadał złamanego szeląga. Wydało mi się dziwnem, że czekałeś pan na sukcesyę po hr. d’Areynes, aby wyznaczyć termin spłaty pierwszego wekslu i przypuszczałem z początku, że Serwacy Duplat, człowiek dolny do wszystkiego, pomógł panu przyspieszyć śmierć hrabiego.
Rollin zaprotestował energicznie.
— Ale spostrzegłem mój błąd i puściłem się za błądem innym, trudniejszym, gdyż Duplat nie chciał mówić, by nie skompromitować pana. Nie zniechęcając się i będąc przekonanym, że dopuściliście się panowie czegoś bardzo poważnego, co chcielibyście ukryć za jakąbądź cenę, z kilku słów, jak... jak pod ziemią w piwnicy zrozumiałem...
Grancey z naciskiem wymówił ostatnie wyrazy, wielokrotnie wypowiedziane przez Duplata w malignie.
— Dość — wyjąkał Gilbert, blady jak płótno, — nie mów pan dalej.
— Cóż mnie obchodzi zaprzeczenie pańskie? — odrzekł kryminalista tryumfująco. — Jeżeli pan chcesz, bym się wyraził jeszcze jaśniej, powiedz tylko.