Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/273

Ta strona została przepisana.

się, wyciągnęła ku niej ręce i nazwala ją Różą. Przestraszyłam się nieco i myślałam, że jest obłąkaną, lecz wkrótce przekonałam się że jest ofiarą złudzenia.
— Złudzenia? — powtórzył ksiądz d’Areynes.
— W zakładzie dla obłąkanych w Blois pielęgnowała ją jakaś młoda infirmerka, imieniem Róża, tak podobna do mojej Blanki, nie tylko z rysów twarzy, lecz i z głosu, że Janina Rivat spostrzegłszy Blankę, wzięła ją za tamtą.
— To dziwne — szepnął ksiądz d’Areynes zamyślony.
— Rzeczywiście dziwne... Takie podobieństwo zdarza się rzadko i tylko wśród dzieci pochodzących od jednego ojca i matki, zwłaszcza bliźniąt.
Ostatni wyraz zastanowił księdza.
— Więc Róża ta, mówisz, jest dzieckiem znalezionem?
— Tak mi mówiła Janina Rivat.
— Czy długo rozmawiałaś z nią?
— Z kilkanaście minut. Prosiłam ją, by przyszła kiedy do mnie... pragnęłabym jej pomódz w czem.
— Mówiła o swych dzieciach?
— Wspomniała tylko, że to bardzo smutna historya. Miała bliźnięta.
— Rzeczywiście — odrzekł ksiądz zamyślony pod wpływem jakiejś dziwnej i strasznej myśli.

X.

Gdy przestano mówić o Janinie, Marya Blanka zapytała o wiadomości o Lucyanie.
— Spodziewam się go dzisiaj — odrzekł ksiądz — i gdyż ma zdać mi sprawę ze swej podróży do Joigny i umowy z dyrektorem zakładu. Miałem od niego list, w którym zapowiedział swój przyjazd.