Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/285

Ta strona została przepisana.

— Dobrze... wiem o tem... pani czeka na panią.
Kobieta udała się na dziedziniec.
— Co to za jedna? — zapytał Gilbert odźwiernego.
— To jakaś uboga, której pani pozwoliła przychodzić w piątki. Ma być dobra i nieszczęśliwa kobieta... Mąż jej służył w gwardzi narodowej i zabity został podczas oblężenia Paryża w 1870 r.
Gilbert drgnął.
— Czy nie wiesz jak się nazywa?
— Janina Rivat.
Krople zimnego potu wystąpiły na skronie Gilberta.
Zbladł tak mocno, że służący zapytał:
— Czy panu źle zrobiło się? Może zawołać lokaja?
— Nie, nie potrzeba — odrzekł odzyskując zimną krew. — Mam migrenę, ale to przejdzie.
Wyszedł na ulicę, lecz był tak wzruszony, że chwiały się pod nim nogi.
Udał się do ogrodu Luksemburskiego, odszukał miejsce ustronne i siadł na ławce.
— Janina Rivat! — myślał, ocierając pot z czoła — więc żyje! A Duplat zapewniał mnie, że pogrzebana pod gruzami spalonego domu! Oszukał mnie łotr, albo może omylił się... Janina Rival... wdowa po gwardziście, zabitym podczas oblężenia... nie ulega wątpliwości, że to ta sama!... Ona u Henryki i Blanki, swe córki!... kto mógł to urządzić? Jestem zgubiony, jeżel ona dowie się, że Blanka jest jedną z jej córek, porwanych przed siedmnastu laty, a Henryka, że oszukałem ją, podstawiając dziecko obce na miejsce jej zmarłego... Nie przebaczy mi tego! Zdolna będzie zaskarżyć mnie do sądu, sprowadzić policję do piwnicy domu przy ulicy Servan, gdzie zakopałem zwłoki jej córki: Jestem zgubiony!...
Pochylił głowę na piersi i drżał nerwowo.