Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/288

Ta strona została przepisana.

ta zasługuje na litość, gdyż wiele wycierpiała, nie zasłużywszy na to. Smutna jest jej historya.
— Zdawało mi się, że zmarła podczas pożaru domu.
— Została ocaloną cudownie.
— Tak!...
— Będąc ciężko ranioną w głowę odłamkiem pocisku, poddała się operacyi, po której dostała obłąkania.
— Obłąkania!
— Tak, i w stanie tym przebyła siedmnaście lat w szpitalu waryatów, z którego, zupełnie już wyleczona, wyszła dopiero przed kilkoma tygodniami.
— Biedna kobieta!
— Bardzo nieszczęśliwa!
— Z czegóż ona żyje?
— Dzięki wstawieniu się pewnego dobrego człowieka, pozwolono jej w portyku jednego z kościołów urządzić sprzedaż przedmiotów służących do nabożeństwa; a ponieważ osoby kupujące często ofiarują jej naddatki, z tego powodu nazywają ją powszechnie żebraczką od św. Sulpicyusza, choć ona sama nigdy nie prosi o nic. Właśnie tam ją poznałam, idąc do kościoła.
— Zresztą to bardzo dobra, zacna istota — dorzuciła Blanka. Od czasu poznania jej mieliśmy sposobność ocenić ją. Od pierwszej chwili czułam ku niej jakiś pociąg, a teraz prawie kocham ją.
— Bo zasługuje na to. Była i jest bardzo nieszczęśliwą! Kochaj ją, nie będę o nią zazdrosna!
— Zdaje mi się — rzekł Gilbert — w owym czasie, w którym omal nie zginęła w płomieniach, miała zostać matką?
— Rzeczywiście, miała dwie córeczki...