Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/294

Ta strona została przepisana.

Zaślubiam pańską córkę. Bardzo pięknie. Tymczasem żona mojaaumiera po kilku mieciącach, roku czy kilku latach... Wszak to rzecz możliwa, prawda? Cóż nam wtedy pozostanie, t. j. panu i mnie? — Nic, literalnie nic!..
— Chyba mylisz się pan — odrzekł Gilbert.
— Zastanów się pan dobrze nad tym stekiem niedorzeczności, przeczytaj z uwagą, a przekonasz się, że nie potrzeba być doktorem prawa, aby zrozumieć nieważność tego aktu.
Gilbert przestraszył się.
Jeżeli vice-hrabia mówił prawdę, wszystkie jego marzenia runęłyby, musiałby poprzestać na sytuacyi, narzuconej mu przez Henrykę i księdza d’Areynes.
Zastanowił go jednak wymówiony przez Granceya wyraz nieważność.
Wsparł głowę na dłoniach i pogrążył się w czytaniu testamentu.
Nagle były kryminalista zawołał uradowany:
— Nie czytaj pan dalej, nie szukaj! Znalazłem!
— Coś pan znalazł?
— Sposób objęcia czterech milionów pięciuset tysięcy franków, pozostawionych przez hr. d’Areynes!
Oczy Gilberta zaiskrzyły się.
— Znalazłem, i nie sto tysięcy franków zobowiązuje się wypłacać panu rocznie, jeżeli zaślubię pannę Blankę, ale dam dwa miliony dwieście pięćdziesiąt tysięcy franków jednorazowo, które będziesz mógł użyć jak ci się podoba.
— Wytłumacz pan jaśniej.
— Powiedziałem przed chwilą wyraz „nieważność“ i nie cofam go; to znaczy, że testament może być zwalony, gdyż jest nieważny.
— Ach gdyby tak było!
— Tak jest! Punkt, przyznający pannie Blance użytkowanie kapitału od dnia pełnoletności lub mał-