Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/296

Ta strona została przepisana.
XIII.

Po kilku sekundach milczenia, Grancey odezwał się.
— A teraz pozostaje nam czekać cierpliwie... Daj mi pan czas do działania... I sam bądź ostrożny, aby nikt nie domyślił się twych projektów.
— Nie lękaj się pan o to. A teraz posłuchaj mnie. Zapowiedziałem pańską wizytę i przedstawiłem cię bardzo pochlebnie. Otóż postaraj się, aby żona moja i Blanka przyznały mi słuszność. Mówiłem o twojej rodzinie i dodałem, że poznałeś się ze mną w celu zasięgnięcia rad moich w sprawie urządzenia stajni wyścigowej.
— Bardzo dobrze.
— Rzuć niby niechcący kilka słów o tem 1 w ogółu staraj się zyskać opinię dzentelmana.
— Bądź pan o to spokojnym. Nie powstydzisz się przyszłego zięcia swego.
— Cicho, ktoś idzie...
I rzeczywiście, za parę sekund lokaj otworzył drzwi gabinetu i oświadczył, że pani i panna czekają w salonie.
Gilbert i jego gość udali się do nich bezzwłocznie.
— Kochana, Henryko, kochana Blanko — rzekł — przedstawiam wam pana vice-hrabiego de Grancey.
Były dependent ukłonił się, zachwycony pięknością młodej dziewczyny.
Blanka ubrana w białą suknię z delikatnej materyi, uwydatniającą jej kształty dziewicze, była idealnie piękną.
Biała cera jej twarzy i wspaniałe włosy ciemne cudownie harmonizowały z żywym blaskiem jej wiel-