Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/303

Ta strona została przepisana.

— Nigdy. Wolałem siedzieć na miejscu.
— Więc musisz znać tutaj wielu ludzi?
— Ba! Znam wszystkich, od najstarszego do najmłodszego.
— Czy też istnieje jeszcze rodzina Lagier?
— Właściciele pralni?
— Tak.
— Znasz ich?
— Znałem dawniej samego Lagier.
— Wszyscy żyją. Porządny zakład i robotnicom tam dobrze. Nabawiłem się ja z niemi każdej niedzieli, gdy byłem młodszym. Widzisz ten dom, co rozwalają, przy ulicy Bretigny? Tam mieszkała jedna ich robotnica, którą nieraz odwiedzałem... Co za dziewczyna!.. i w Paryżu niema takiej!
Wychylił łyk wina i mlasnął językiem.
Nie wiedząc, sam naprowadził rozmowę na najważniejszy dla Duplata przedmiot.
— Tęga dziewczyna! — powtórzył. — Nazywano ją powszechnie „piękną Palmirą“.
— Znałem ją — rzekł Duplat.
— Gdzie mogłeś poznać ją? Nie widziałem cię tutaj nigdy.
— Znałem ją w Paryżu, podczas oblężenia. Schroniła się tam wraz ze swymi pracodawcami.
— Rzeczywiście, ale później wróciła do Champigny. Co prawda, zanadto lubiła życie wesołe, ale też była robotnicą doskonałą!
— Czy mieszka dotychczas w Champigny?
— Nie. Znalazła pewnego kochanka, który ją zaślubił, ale naprawdę, przed merem i księdzem!
Duplat rzucił się na stołku.
— Palmira wyszła za mąż!? — zawołał.
— Mówię ci, że wyszła i wcale dobrze, gdyż za