Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/306

Ta strona została przepisana.
XV.

Wyszedłszy z Champigny o trzeciej rano, o szóstej był już na ulicy Boulets.
Dzień zaczynał dopiero świtać.
Objaśnienia, udzielone mu przez robotnika, okazały się dokładnemi, na domu bowiem, oznaczonym numerem 23, zobaczył szyld z napisem: „Pontonnier — Restauracya.“
Duplat całą godzinę czekał na ulicy, zanim otworzono zakład.
Jednocześnie z nim weszło do wnętrza i kilku innych robotników.
— Proszę o kieliszek rumu — rzekł do usługującego chłopca.
Gdy podano mu go, zapytał:
— Czy pani jest już w zakładzie?
— Jeszcze nie. Przyjdzie za trzy kwadranse. Czy chce pan nająć pokój?
— Chcę widzieć się z nią.
— Więc niech pan poczeka.
Wdowa Potonnier przybyła o ósmej i zajęła miejsce za kontuarem.
Nie będziemy utrzymywali, że ubiegłe siedmnaście lat nie pozostawiły śladów na twarzy prasowaczki z Champigny, zwanej piękną Palmirą. Wogóle jednak zmieniła się ona niewiele; zachowała swe gęste włosy, piękne zęby, ten sam wyraz oczu i przyjemny uśmiech.
Tylko kolor szyi nieco zciemmał, przybyło trochę tuszy, biust stał się pełniejszym l — Jakiś gość chce się z panią rozmówić — oświadczył jej chłopak — i czeka od godziny.