Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/31

Ta strona została przepisana.

— Od chwili rozwiązania znajduje się w gorączce i jest nieprzytomną.
— A więc, mówił Duplat powoli, ważąc każde słowo — interes ten ułożyłby się tylko między nami dwoma.
Duplat powstał, namarszczył brwi i zaczął chodzić po pokoju.
— Będę go miał w rękach — myślał — gdyż posiadam jego tajemnicę: Stryj może umrzeć niedługo, a z jego śmiercią obywatelka Rollin zacznie pobierać swą rentę. Mąż jej wymoże na niej co zechce... a obawiając się skandalu, będzie musiał wypełnić zaciągnięte względem mnie zobowiązania... Nie mam więc potrzeby obawiać się, że będę pracował na próżno... Ten interes powinien udać się.
Gilbert zaniepokojony długim namysłem Duplata, zaczynał już tracić cierpliwość.
— No, decyduj się pan — rzekł — czas nagli.
— Masz pan słuszność — odrzekł Duplat. — Czy masz pan pięć blankietów wekslowych?
— Mam — odrzekł Gilbert i wyjąwszy je z szuflady, położył pa stole.
— Ażeby nie popsuć ich, napisz pan naprzód na papierze zwyczajnym to, co podyktuję.
Gilbert ujął pióro i zaczął pisać:
„Ja niżej podpisany winien jestem panu Serwacemu Duplat sumę sto pięćdziesiąt tysięcy franków...“
Gilbert rzucił się na krześle.
— Powiedziałem: sto tysięcy franków — zawołał.
— A ja mówię: sto pięćdziesiąt tysięcy — odrzekł kapitan komuny.
— Zgadzam się zostać pańskim wspólnikiem i przynieść jeszcze dzisiejszej nocy dziecko dla podstawienia go na miejsce zmarłego, lecz żądam za to sto pięćdziesiąt tysięcy franków. Jeżeli ta cena wydaje się