Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/310

Ta strona została przepisana.

— Ktoś odkopał przedemna.
— Kto? Przecież nikt nie mógł wiedzieć, żeś tam ukrył je? Musiałeś źle szukać.
— Szukałem dobrze. Nawet przesiewając przez sito, nie możnaby lepiej przetrząsnąć ziemi, jak ja przetrząsnąłem. Powiedz mi, czy nigdy nie używałaś ogrodnika?
— Nigdy! Wyprowadziłam się z tego domu w rok po twojem zniknięciu i od tego czasu nikt w nim nie mieszkał. Wiem o tem od moich dawnych pracodawców. Mówili mi oni nawet, że dom ten został sprzedany i mają go rozebrać, a na jego miejsce postawić nowy.
— Prawda... Rozbierają go teraz i właśnie tylko dzięki tej okoliczności mogłem swobodnie dokonać ppszukiwań. Pieniądze te były całą moją nadzieją... Tylko ta myśl, że je odnajdę, podtrzymywała mnie w Nimes. Dziś nie pozostało mi nic... nic...
— Czy nikomu nie mówiłeś o nich?
— Nikomu! Byłbym chyba głupim lub waryatem.
— Więc cóż teraz poczniesz?
— Przybyłem prosić cię o radę i pomoc.
— Chętnie uczynię wszystko, co będę mogła, mój biedny stary — odrzekła, podając mu rękę.
— Zawsze jesteś taka sama dobra! — odrzekł ex-kapitan komuny, z rozrzewnieniem ściskając jej dłoń. — Posiadasz złote serce i dla tego jesteś szczęśliwą.
— Kto ci dał mój adres?
— Jakiś robotnik w Champigny. Przy tem dowiedziałem się od niego, żeś wyszła za mąż, następnie owdowiałaś i że masz hotel i restaurację przy ulicy Boulets.
— Rzeczywiście, wyszłam za bardzo dobrego człowieka i przytem zamożnego. Żył ze mną tylko dwa lata i, nie chwaląc się, mogę powiedzieć, że był szczę-