Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/318

Ta strona została przepisana.

„Ksiądz D’Areynes, o którym ci wspomniałam i na którego pomoc w odszukaniu swych dzieci rachowałam, przekonał mnie, że to jest rzeczą niemożliwą, za to był dla mnie prawdziwą Opatrznością. Dzięki jemu, otrzymałam pozwolenie na sprzedaż w portyku kościoła św. Sulpicyusza przedmiotów służących do nabożeństwa i to zapewnia mi utrzymanie... Ludzie myślą, że jestem szczęśliwą, a nie wiedzą, że gdy nikt na mnie nie patrzy, łzy płyną mi z oczu i ból rozrywa serce.
„Po co mnie wyleczono? Czyż nie lepiej byłoby, gdybym pozostała obłąkaną? Nie myślałabym o niczem... zmarłabym bez wspomnień, które mnie dziś zabijają...
„Napróżno dobrzy ludzie usiłują złagodzić me cierpienia i pocieszyć. Niema na nie lekarstwa! Byłam szczęśliwszą, pozostając z tobą. Miałam przed oczami miłą twarz twoją... widziałam twój uśmiech przyjemny... słyszałam twój głos serdeczny...
„Dziś żal mi tych czasów, żal mi chwil, w których nazywałaś mnie mamą Janiną. Pragnęłabym, by mi wróciły się... ale to rzecz niemożliwa...
„Masz przed sobą długą, spokojną i pracowitą przyszłość, w której, jeżeli nie znajdziesz szczęścia, to przynajmniej zadowolenie ze spełnienia obowiązku.
„Ja muszę żyć we łzach, dopóki Bóg dobry nie powoła mię do siebie.
„Nie zapominaj, Różyczko, o mamie Janinie i wierz, że ona kochała cię, jak gdybyś była jej córką, że myśli o tobie i będzie myślała zawsze.
„Napisz do mnie, drogie dziecko; będę szczęśliwą, gdy dowiem się, że pamiętasz o mnie, jak ja o tobie.
„Całuję cię serdecznie, droga, jedyna moja Różyczko, twoja

Janina Rivat.
Paryż, ulica Férou nr 6.“