Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/32

Ta strona została przepisana.

panu za wysoką, to nic z naszej umowy... nie mówmy o tem i bywaj pan zdrów!... Szkoda czasu i tak dużo straciliśmy go...
— Ależ to wyzysk!...
— Tak się panu zdaje... Zastanów się tylko... Co pan ryzykujesz? Nic! Tymczasem ja stawiam na kartę wszystko!... Żandarmi, sąd, Nowa Kaledonia i może gorzej!... Widzisz pan... Nie targuj się! Postawiłem cenę tak przystępną, że dla rodzonego brata nie spełniłbym tej roboty taniej! Nie trać pan czasu i pisz dalej.
Gilbert ujął pióro, a były furyer dyktował:
„Ja niżej podpisany winien jestem panu Serwacemu Duplat sumę sto pięćdziesiąt tysięcy franków, które zobowiązuję się wypłacić za okazaniem podpisanych przezemnie czterech obligów, każdy po trzydzieści siedm tysięcy pięćset franków, w terminach cztero-miesięcznych, rachując od dnia, w którym pani Henryka Rollin z domu d‘Areynes zostanie użytkowniczką majątku swego stryja, hrabiego Emanuela d‘Areynes.
Paryż, 27 maja 1871.“
— Zgadzasz się pan na to? — zapytał kapitan.
— Niezupełnie.
— Dlaczego?
— Na wypłatę całkowitej sumy dajesz mi pan tylko szesnaście miesięcy.
— A ile pan chcesz?
— Dwa lata.
— Mniejsza o to. Jestem człowiekiem zgodnym. Zamiast w terminach cztero-miesięcznych napisz pan półrocznych... wyjdzie dwa lata.
Gilbert zrobił na brulionie poprawkę.
— A teraz — mówił Duplat — przepisz pan to na papierze stemplowym i wystaw cztery obligi, każdy po trzydzieści siedm tysięcy pięćset franków.
Mąż Henryki skopiował akt, podpisał go, następnie rozłożył przed sobą cztery blankiety wekslowe.