Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/329

Ta strona została przepisana.

żaśnij teraz, moje dziecko — rzekła Janina — pomówimy jutro.
— A gdzież ty, mamo Janino, będziesz spala?
— Nie troszcz się o to, mam drogie łóżko.
Róża była tak senną, że w parę chwil już spała.
Janina, która skłamała, mówiąc, że ma łóżko drugie, siadła w fotelu i również wkrótce zasnęła.
Następnego dnia wstała wcześniej niż zwykle, aby przed udaniem się ze sklepikiem do kościoła św. Sulpicyusza, przyrządzić dla swego gościa śniadanie.
Gdy wróciła z miasta z produktami, zastała Różę ubraną i robiącą porządek w mieszkaniu.
Dziewczyna, zobaczywszy wchodzącą Janinę, rzuciła się jej na szyję.
— Mamo Janino... kochana mamo Janino, jakaż ja szczęśliwa widząc cię... Już nie jestem zmęczona... Mam ciebie, więc nie jestem już dzieckiem opuszczonemu. bez matki. Skończył się już mój smutek. Przyszłam do ciebie i już cię nie opuszczę...
— Nie opuścisz mnie, naprawdę? — zapytała uradowana Janina. — Zostaniesz już ze mną?
— Na zawsze!...
— Więc opuściłaś przytułek?
— Opuściłam bez żalu. Dla ciebie wszystko opuściłabym.
— I pozwolono ci odejść?
— Nie prosiłam o pozwolenie, gdyż odmówiliby mi. Uciekłam.
— Uciekłaś! — powtórzyła Janina przestraszona.
— Tak, ale nikt nie wie, gdzie jestem, gdyż nie uprzedziłam nikogo. Od chwili otrzymania twego listu, czułam, że nie mogę żyć dłużej bez ciebie... i gdybym musiała opuścić cię teraz, zwaryowałabym chyba. Mamo Janino, chcesz mnie pozostawić u siebie? Ja nie będę ci ciężarem, będę pracowała... a przy tem będę ci