Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/340

Ta strona została przepisana.

nym pod drzewem orzechowem w ogrodzie niejakiej Palmiry w Champigny. Gdy zostałem uwolniony, zapragnąłem dowiedzieć się, ile było prawdy w twem gadaniu. Zrobiłem wycieczkę do Champigny i znalazłem. Następnie zobaczyłem się z p. Rollinem i porozumiałem się z nim odrazu tak dobrze, że dziś jesteśmy przyjaciółmi. On nie mógłby już obejść się bezemnie i jestem pewny, że przebaczy mi przywłaszczenie sobie godności szlacheckiej, tak jak i ty przebaczysz, że bez twego pozwolenia skorzystałem z twych mimowolnych zwierzeń. Oto masz, jak było... Czy dość ci tego?
— Wcale nie.
— Czegóż potrzeba ci więcej?
— Pieniędzy... W butelce, oprócz papierów, było czternaście tysięcy franków biletami bankowemi.
— Przyznaję...
— Więc oddaj je.
— Jestem zgodnym człowiekiem... oddam.
— Kiedy?
— Choćby nawet dzisiaj.
— Dobrze. Następnie pomówimy o sprawie drugiej.
— Jakiej? — zapytał Grancey, udając zdziwienie.
— O odebranych przez ciebie stu pięćdziesięciu tysiącach franków. Wiem, że bodziesz się wykręcał, ale ja cię zmuszę...
— Zmusisz... łatwo to powiedzieć... Uciekłeś z miejsca zamieszkania, jak i ja... Denuncyując mnie, zadenuncyujesz i siebie... Będziesz musiał opowiedzieć historyę o piwnicy przy ulicy Servan... Oskarżysz p. Rollina, a tem samem i siebie, gdyż byłeś jego spólniklem! I wszystkich trzech wpakują nas do ula! Piękna perspektywa! Chyba masz ochotę wracać do Numei?..