Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/341

Ta strona została przepisana.

Duplat uczuł dreszcz, przebiegający po ciele.
— Nie mam ochoty — odrzekł.
— I ja także... więc nie gadaj głupstw!
— Skończmy z tem — rzekł Gilbert. — Zapłaciłem, a przynajmniej zobowiązałem się wypłacić p. Granceyowi i wypłacę. Z nim mam interes.
— Gastonowi Depréty — poprawił Duplat.
— Mało mnie to obchodzi. Porozumiej się pan i nim... Wierzcie mi, nie bawcie się w pogróżki, gdyż ja nie lękam się ich. Myślcie raczej o swych nieprzyjaciołach w Paryżu.
— Jakich? — zapytał Duplat.
— Naprzód o Janinie Rivat.
— Janinie Rivat! — powtórzył Duplat przestraszony.
Ale po chwili zastanowienia dodał:
— Nie wiesz pan, co mówisz... Janina Rivat nie żyje oddawna, zginęła w płomieniach 27 maja 1871 r.
— Mówiłeś mi pan to i przypuszczam, że w dobrej wierze... Ale myliłeś się...
— Więc Janina Rivat żyje?
— Uratowano ją.
— Kto uratował?
— Człowiek, który widział, jak porywałeś jej dzieci i który, zarówno jak i ona, pozna cię, gdy spotka gdzie.
— Jak on się nazywa?
— Nie wiem, ale to rzecz groźna. Janina Rivat mieszka w Paryżu i ma sklepik pod portykiem kościoła św. Sulpicyusza. Rzecz prosta, że chodzi po ulicach i możesz spotkać się z nią kiedy, jak również i z księdzem d’Areynes. Myślę, że dla bezpieczeństwa powinieneś jaknajspieszniej opuścić Paryż.
— To znaczy że moja obecność w nim krępuje pana.