Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/344

Ta strona została przepisana.

— Nie rozumiem — mruknął Gilbert.
— A ja domyślam się — rzekł Grancey.
— Dowodzi to wysokiego stopnia twej inteligencyi!... A teraz wyjaśnię wam. Nie trudno pojąć, dlaczego p. Gilbert Rollin wybrał na zięcia czcigodnego wicehrabiego de Grancey, znanego poprzednio pod skromnem nazwiskiem Gastona Depréty. Pragnął on, żeniąc go z panną Maryą Blanką, podzielić się z nim jej dochodami. Ale na przeszkodzie do tego może stanąć Janina Rivat. Otóż postarajmy się, aby Janina Rivat nie mogła nam szkodzić.
— Jaki będzie twój udział? — zapytał były dependent.
— Bardzo skromny... jak i moje gusta.
— W cyfrze?
— Dwieście pięćdziesiąt tysięcy franków, rozumie się, oprócz należnych mi stu pięćdziesięciu tysięcy.
— Czyli razem: czterysta tysięcy.
— Tak... Posiadając je, będę już mógł żyć od biedy...
— W jakich terminach płatne?...
— Po twoim ślubie, gdy, otrzymawszy plenipotencyę od żony, będziesz mógł rozporządzać jej majątkiem. Do tego czasu zadowolę się niewielką zaliczką.
— Co o tem myślisz, kochany teściu? — zapytał Grancey.
— Nim odpowiem, pragnąłbym wiedzieć, do czego, pan zmierzasz?
— Do urzeczywistnienia naszego projektu, to jest do mego ożenienia się z Maryą Blanką i jak trafnie domyślił się nasz towarzysz Duplat, do podziału majątku mej żony przyszłej.
— Cóż więc myślicie uczynić dla osiągnięcia tego celu?
— Uprzątnąć przeszkodę — dodał Duplat.