Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/345

Ta strona została przepisana.

— Przeszkodą jest Janina Rivat.
— Więc uprzątnąć Janinę Rivat.
— Zamierzacie popełnić zbrodnię! — szepnął Gilbert przestraszony.
— Nie lękaj się pan. Nikt o niej nie myśli: Trzeba być głupcem, by odważać się na zbrodnię, gdy tyle wypadków zdarza się codziennie. Weź pan pierwszy lepszy dziennik i przeczytaj: Wiadomości różne.
— Interesu nasze są związane z sobą — wtrącił Grancey. — Nie mamy innego wyjścia i musimy odważyć się na to, chyba że chcesz pan zerwać z nami.
— Nie zrywam — — odrzekł Gilbert — ale uważam, że wymagania Duplata są zbyt uciążliwemi.
— Uciążliwemi! — zawołał ex-kapitan. — A to zabawne! Zapominasz pan, że mogę cały interes postawić na dobrej drodze, albo zepsuć! Nie wymagaj pan odemnie rabatu! Powiedziałem cenę ostateczną! Czterysta tysięcy franków, bo inaczej... stracicie wszystko!
— Znowu gadasz głupstwa — rzekł Grancej.
A zwróciwszy się do Gilberta, dodał:
— Nie targuj się pan. Rola Duplata w naszej spółce będzie ważną i niebezpieczną. Interes jego jest, zarazem interesem naszym. Sprawiedliwa więc rzecz, by został dobrze wynagrodzonym.
— Powiedziałeś bardzo rozumnie! — zawołał Duplat.
— Ja zgadzam się na jego warunki — mówił dalej Grancey — i pan dobrze uczynisz, przyjmując je. Daj mu pan dwieście tysięcy franków, a drugie dwieście dam ja.
— Ha, skoro nie może być być inaczej... — mruknął Gilbert.
Duplat zatarł ręce.
— Więc spółka ukonstytuowana, panie Rollin? — zapytał.