Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/352

Ta strona została przepisana.

Grancey postępował za nią w oddaleniu dwudziestu kroków.
Gdy wdowa wciągnęła wózek w dziedziniec domu przy ulicy Féron, Grancey zanotował w pamięci jego numer i i oddalił się.
Siedząc ją jeszcze przez dwa dni następne w takiż sam sposób, przekonał się, że sposób życia wdowy był niezmienny i powtarzał się każdego dnia ze ścisłością zegara.
Pozostawało teraz dowiedzieć się, na którem piętrze położone było mieszkanie Janiny.
Była to rzecz nieco trudniejsza, ale nie dla takiego mistrza w sztuce podstępów, jakim był wicehrabia Grancey.
W sobotę, o godzinie drugiej po południu, młody ksiądz, w sutanie i z brodą, dowodzącą, iż był członkiem Missyi zagranicznej, zjawił się przed lożą odźwiernej domu nr. 6 przy ulicy Féron.
— Co ksiądz sobie życzy? — z uszanowaniem zapytała wielka przyjaciółka Janiny Rivat.
— Należę do sekretaryatu arcybiskupstwa — odrzekł — i otrzymałem polecenie zasiągnięcia poufnych wiadomości o osobie bardzo gorąco zaleconej arcybiskupowi, a mieszkającej w tym domu. Chodzi o powierzenie tej osobie misyi dość ważnej...
— Jestem gotowa udzielić księdzu wszelkich informacyj. Zresztą o wszystkich lokatorach moich mogę mówić tylko z pochwałami. Niech ksiądz będzie łaskaw wejdzie do loży i spocznie.
— Dziękuję. Rozmowa nasza będzie krótką. Wszak tutaj mieszka wdowa Janina Rivat?
— Ach, więc to o nią chodzi?
— Tak.
— Mieszka tu już od pięciu miesięcy. To bardzo