Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/357

Ta strona została przepisana.

ko co szukać kombinacji w fejletonach i romansach — odrzekł.
— Najlepiej iść prosto do celu... Jedno pchnięcie nożem w plecy, chociażby na ulicy — i sprawa skończona!
— Za nic w świecie — zawołał Grancey — naprzód, jestto sposób głupi, a powtóre niepraktyczny! W porze obecnej Janina Rivat opuszcza kościół około pół do szóstej. Z placu św. Sulpicyusza na ulicę Férou idzie się dwie minuty, ale wśród bardzo licznych przechodniów. Zabić w takich warunkach, byłoby rzeczą bardzo niebezpieczną. Z pewnością ujęliby... Potrzeba działać w mieszkaniu Janiny.
— Więc powiedz swój plan — rzekł Duplat.
— Warunek najpierwszy: musimy działać wszyscy trzej... każdy powinien mieć udział, ponieważ jest to interes wspólny. Plan mój jeszcze nie gotów, gdyż brak mi niektórych informacyj, ale jutro będziemy mogli oznaczyć już dzień. Powtarzam wam tylko, że trudności będą wielkie.
— Jakie trudności? — zapytał Duplat.
— Przedewszystkiem Janina powinna być w mieszkaniu samą.
— Czyż nie można upatrzeć takiej chwili?
— Można, ale jeszcze nie wiem kiedy.
— Skoro tak mało wiesz, więc po co wzywałeś nas?...
— Chciałem dowiedzieć się, czy trwacie w swym namiarze.
— Niema co o to pytać!
Słowa Granceya: Musimy działać wszyscy trzej — przestraszyły Gilberta.
Lękał się mieszać do sprawy tak ryzykownej.
— Czy nie sądzicie, że trzy osoby łatwiej mogą skompromitować się, niż jedna?