Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/365

Ta strona została przepisana.

Miął się już rzucić, lecz nagle powstrzymał się przerażony.
Otworzyły się drzwi i Janina z lampą w ręku stanęła progu oświetlając twarz nadchodzącej w tej chili Róży.
— Marya Blanka! — szepnął Grancey.
Nawet Rollin, złudzony dziwnem podobieństwem sióstr, nie mogąc zrozumieć co się stało, uczuł chwiejące się pod sobą nogi i oparł się na ramieniu swego towarzysza.
— Dobry wieczór, mamo Janino — rzekła Róża i wszedłszy do pokoju zamknęła drzwi za sobą.
— To ona... To Marya Blanka — powtarzał były dependent.
— To moja córka — szeptał Gilbert. — Jej twarz, jej głos, jej wzrok. Co to jest, co ona tu robi?... Czyżby... Muszę przekonać się natychmiast... chodźmy.
Grancey przywołał Duplata i rzekł:
— Sprawa na dziś chybiona...
— Z powodu?
— Marya Blanka przyszła do Janiny.
— Córka Rollina?
— Tak.
— To rzecz niemożliwa!
— Cicho i chodź z nami.
Pośpiesznie zeszli ze schodów i przez dziedziniec wydostali się na ulicę.
Na chodniku, Duplat, któremu najwięcej zależało na śmierci Janiny, odezwał się:
— Wytłómaczcie mi, gdyż nic tego wszystkiego nie rozumiem. Co się stało?... Janina była sama.... panna jej, zamiast wyjść, powróciła... Nie należało czekać do jej powrotu... w końcu dlaczego mówicie o Maryi Blance, córce Rollina.