Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/366

Ta strona została przepisana.

— Powtarzam ci, że Marya Blanka weszła — odrzekł Grancey.
— Do Janiny Rivat! Nie rozumiem!... Wiec to nie Róża?
— Jeżeli to Róża, to w takim razie jest tak podobną do Blanki, jak gdyby była jej siostrą bliźnięcą. Zaraz będą wiedział..
— Jakim sposobom?
— Wrócę do siebie i przekonam się, czy Blanka jest z matką.
— Nie możesz pan wracać w tem ubraniu i cały poplamiony wapnem — zauważył Grancey.
— Mała rzecz. Zmyślę jaką historyjkę. Wracaj pan do s:obie z Duplatem i czekajcie na mnie. Przyjadę o jedenastej.
Odszedł, lecz napróżno szukał dorożki i pieszo musiał udać się. do domu.
Gdy zadzwonił, odźwierny pociągnięciem sznurka otworzył drzwi i stanął w okienku loży by zobaczyć przybysza, ale Gilbert powiedział swoje nazwisko i kozzystając z mgły, pośpiesznie przemknął się do mieszkania.
W przedpokoju nie zastał nikogo, służba bowiem spożywała obiad.
Zachwycony powodzeniem, nie spostrzeżony przez nikogo udał się no garderoby i zmienił ubranie.
Poczem udał się do saloniku, w którym Henryka po obiedzie przesiadywała wraz z córką.
Gdy otworzył drzwi, obie kobiety odwróciły się ku niemu.
Gilbert spostrzegłszy je siedzące obok siebie, drgnął ze zdumienia.
Więc to nie Maryn Bianka była tam!...
Lecz w takim razie cóż to za dziewczyna tak podobna do niej?