Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/369

Ta strona została przepisana.
XXIV.

Po odejściu Duplata, Grancey rzekł do Gilberta:
— Chciałbym pomówić z panem.
— Słucham.
— Zwłoka ta szkodzi naszym interesom. Postanowiłem nie zważać na nic i przystąpić do rzeczy. Należy przyśpieszyć małżeństwo.
— Wątpię czy to chwila odpowiednia...
— Dla czego? Główna rzecz będzie dokonana, reszta zrobi się później. I po ożenieniu się z Maryą Blanką mogę myśleć o Janinie Rivat.
— Małżeństwo to sprawi wrażenie... będą o niem mówili.
— Cóż nam to szkodzi?
— Mogą podejrzewać...
— Kogo i o co? Nie bądź pan tchórzem! — Od niejakiego czasu wszystko widzisz w kolorach czarnych... Nie mamy powodów do zwłoki... Zobacz się z panią Rollin i pomów stanowczo.
— Widziałem się przed chwilą... jest cierpiącą.
— Tem lepiej... tem łatwiej na nią wpłyniesz. Wiesz przecież, że za trzy dni masz mi wypłacie trzydzieści siedm tysięcy pięćset franków. Masz je pan?
— Nie mam.
— Domyślałem się tego.
— Chciałem prosić pana o prolongatę.
— Chyba pan żartujesz! Jeżeli nie możesz ich mieć za trzy dni, to nie będziesz miał i za miesiąc. Pani Rolln wzięła cię na dyetę... Szczęście przestało sprzyjać ci, przegrywasz w karty, wszystkie twoje konie zostały zdystansowane... Słowem nie powodzi ci się... Wierzyciele nie dają ci spokoju, kochanka grozi opuszczeniem, nakoniec, jesteś w kłopotach po uszy