Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/373

Ta strona została przepisana.

Blanka, przestraszona tym stanem, posiała po d-ra Germaina.
— To pan — rzekła chora, podając mu rękę. — Nie przybył pan wczoraj, choć prosiłam. — Wczoraj? powtórzył lekarz zdziwiony.
Blanka spojrzała na niego oczyma załzawionemi.
Zrozumiał ją i nie żądał objaśnienia, lecz korzystając z podania mu ręki, zbadał jej puls.
Uderzał on regularnie, widocznie tylko mózg był chory.
— Czy wychodziła pani z domu w tych dniach?
Henryka usiłowała przypomnieć sobie.
— Wychodziłam — odrzekła po chwili — odwiedzałam mych ubogich.
Na zapytujący wzrok lekarza Blanka odpowiedziała przeczącem poruszeniem głowy.
Stary praktyk miał zbyt wiele nauki i doświadczenia, by mógł pod tym względem łudzić się.
Zmiana w zdrowiu pani Rollin była wyraźną: umysł zaciemniał się, pamięć zanikała.
Uczynił jeszcze kilka pytań, by przekonać się dokładnie o stopniu rozwoju anemii mózgowej i doszedł do wniosku, że pomimo zdarzających się chwil jasnych, myśli chorej były wogóle zamglone.
Opuszczając Henrykę, dał znak jej córce, że pragnie pomówić z nią na osobności.
— Pragnąłbym zobaczyć się z twoim ojcem — rzekł do niej.
Na pozór, w żądaniu tem nie było nic dziwnego, Blanka jednak usłyszawszy je rozpłakała się.
— Więc matka moja bardzo chora? — zapytała.
— Nie będę przed tobą ukrywał, że stan jej budzi we mnie obawę.
— Traci pamięć...