Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/38

Ta strona została przepisana.

Czyżby to było złudzenie?
Podeszła do drzwi i otworzyła je.
W tejże chwili Janina przebudziła się i wsparłszy się na łokciu, spojrzała wokoło siebie.
— Moje dzieci... — szepnęła głosem osłabionym.
Weronika, nie zamykając drzwi, podbiegła do chorej.
— Czy lepiej ci, Janino? — zapytała. — Może chcesz...
Straszny huk przerwał jej słowa.
Spadający granat przebił dach, sufit i pękł w pokoju.
Jeden jego odłam ugodził w piersi matkę Weronikę i powalił na podłogę.
Janina krzyknęła przeraźliwie i z twarzą zakrwawioną opadła na poduszkę.
Prawie w tejże chwili drugi pocisk padł na ten sam dach i wzniecił ogień.
I rzecz dziwna, pomimo podwójnego wstrząśnienia powietrza, wywołanego dwoma wybuchami, oświetlająca pokój lampa nie zgasła, lecz świeciła dalej wśród dymu, rzucając słaby blask na kołyskę, w której spały bliźnięta.
Słyszano przez Weronikę kroki na schodach zbliżyły się i stawały się szybsze, wkrótce rozległy się w korytarzu i za chwilę ksiądz Raul d’Areynes, zadyszany i z twarzą ociekającą potem, stanął na progu pokoju.
Przybywający z Wersalu wikary od św. Ambrożego, dowiedziawszy się, że rząd postanowił skończyć ostatecznie z komuną, zapragnął wrócić do Paryża i wraz z wojskiem generała Vinoy wkroczył do stolicy przez bramę św. Gerwazego.
Pamiętając o swem przyrzeczeniu, danem umierającemu Pawłowi Rivat i nie zważając na grożące