Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/389

Ta strona została przepisana.

waryatów należy biciem zmuszać do posłuszeństwa!...
I rzekłszy to uderzył ją w twarz.

XXVII.

— Henryka wydała jęk bolesny, następnie wy9 buchnęła śmiechem konwnlsyjnym i uderzywszy w powietrzu rękami nieprzytomna padła na posadzkę.
W tej chwili drzwi sąsiedniego pokoją otworzyły się i Blanka, blada jak śmierć, z twarzą bólem skurczoną stanęła na progu.
Gilbert spostrzegłszy ją, uklęknął obok bezwładnie leżącego ciała swej żony, jak gdyby w zamiarze przyjścia jej z pomocą.
— Boże mój! — co się stało mamie? — zawołała Blanka, podbiegając ku niej.
Gilbert usunął ją ręką.
— Paroksyzm — odrzekł — przywołąj pokojową i idź do swego pokoju. Odtąd ja będę czuwał nad twoją matką.
Wymówił te słowa tonem tak rozkazującym, że Blanka nie miała odwagi oprzeć się jego woli.
Blanka słyszała tylko ostatnie słowa matki, a chociaż z ożywionej rozmowy domyślała się, że między rodzicami zaszła jakaś sprzeczka, ale pojedynczych jej słów przez przymknięte drzwi i grubą portyerę usłyszeć nie mogła.
Zabroniono jej odtąd czuwania nad matką i rozkazano siedzieć w swoim pokoju.
Pokojowa z pomocą Gilberta zaniosła Henrykę do jej sypialni, rozebrała i ułożyła w łóżku.
Poczem Gilbert odprawił pokojową i pozostał sam przy zemdlonej Henryce.

∗             ∗