Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/399

Ta strona została przepisana.

odwróciła ku podchodzącym głowę i wybuchła przeraźliwym śmiechem.
Następnie, skoro Lucyan zbliżył się do łóżka, zerwała się z posłania i groźnie wyciągnąwszy rękę zawołała:
— Jesteś nikczemny! potworze bez serca i duszy! To ty porwałeś moją córkę lecz musisz oddać ją! Wróć mi ją natychmiast bo cię zabiję!
— Strzeż się pan! — zawołał dr Germain, widząc, że obłąkana chce rzucić się na niego?

XXVIII.

Lucyan, nie zważając na to ostrzeżenie, podszedł do Henryki, mocno ujął jej ręce i utkwiwszy w jej oczy wzrok, zawołał głosem rozkazującym:
— Cicho! Patrz na mnie! Rozkazuję ci!
Obłąkana, zamiast uledz jego woli, rzuciła się W tył i wrzeszcząc przeraźliwie, zaczęła się wydzierać.
— Zgubiona... — szepnął Lucyan z rozpaczą. — Zgubiona...
Doktór Germain namarzczył brwi i podszedł do Gilberta.
— Poprzedni paroksyzm — odzwał się — o którym pan mówił, musiał być wywołanym...
— Nie, doktorze.
— To być nie może.
— A jednak tak jest... Objawił się bez powodu.
— Nie wierzę...
— Więc cóż pan przypuszcza?
— Wywołany był jakiem gwałtownem wzruszeniem... Wszak był pan wtedy przy chorej?
— Byłem.
— A przecież prosiliśmy, byś pan nie widywał się z chorą wcale.