Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/403

Ta strona została przepisana.

— Ona sama zażąda go od pana — brutalnie rzeki Gilbert.
— Jest gotów. Nie mam nic więcej do powiedzenia panu...
— I ja również. Żegnam...
Po wyjściu od notaryusza Rollin udał się do sędziego pokoju, załatwił interes w sprawie zwołania rądy familijnej i następnie powrócił na ulicę Vaugirard.
Notaryusz nie zdołał jeszcze otrząsnąć się z oburzenia, wywołanego w nim bezczelnością Gilberta, gdy służący powiadomił go przybyciu księdza d‘Areynes.
— Czy wie ksiądz co się stało? — zapytał gościa.
— Wiem. Przed chwilą widziałem się z Lucyanem Kernoëlem. Straszna rzecz... Przyszedłem poradzić się Pana, co robić dla zabezpieczenia interesów mojej kuzynki i jej córki.
— P. Rollin wyszedł odemnie przed pięcioma minutami.
— Po cóż on przychodził?
— Ależ to łotr! wszystko przewidział! Odemnie udał się wprost do sędziego pokoju z gotową listą członków rady familijnej, którą chce zwołać w interesie swej córki.
— Nie chodzi tu o córkę, lecz o matkę — odrzekł ksiądz d’Areynes.
— Matka jest obłąkaną.
— Ale czy nie mogłaby korzystać z swych praw czasu wydania decyzyi przez sąd i czy majątkiem nie mógłby zarządzać kurator mianowany przez trybunał?
— Zapewne, ale kurator nie przeszkodzi Rollinowi wydać córkę zamąż, gdyż z chwilą tą, Marya Blanka stanie się użytkowniczką na miejsce swej matki.
— Nie zgodzimy się na to małżeństwo!