Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/412

Ta strona została przepisana.

— Czy wezwał mnie ojciec, by powiadomić o tym zakazie?
— Nie. Pragnę pomówić z tobą o kilku innych kwestyach, dotyczących naszych interesów i o twojej i przyszłości.
— Mojej przyszłości? — powtórzyła Blanka zdziwiona.
— Siadaj przy mnie i słuchaj. Podczas nieobecności mojej pisałaś do księdza d‘Areynes.
— I ojciec przejął ten list — odrzekła Blanka oburzona.
— Przejąłem.
— Dlaczego?
— Wiesz dobrze moje dziecko, że pomiędzy mną a księdzem d‘Areynes, panuje pewne nieporozumienie z tego powodu i ty niepowinnaś utrzymywać z nim stosunków, dowodziłoby to bowiem, że niesłusznie zabroniłem mu wstępu do tego domu. Chyba rozumiesz to.
— Rozumiem, że wszystko mi zabronione. Uwięził ojciec moją osobę i nakłada więzy na moje myśli, zo służby uczynił dozorców więziennych i otoczył szpiegami, śledzącymi każdy mój postępek! W taki sposób postępuje się tylko z przestępcami! Nie chciałabym uchybiać ojcu, ale nie mogę powstrzymać się od oświadczenia, że podobne postępowanie jest haniebne, że ojciec nie ma prawa torturować mnie!
— Mam prawo prstępować z tobą jak mi się podoba i zachowam je aż do pełnoletności twej.
— Ach! jak odległa ona jeszcze! — odrzekła Blanka z płaczem. — Kiedyż nareszcie będę mogła rządzić sobą!
— Po co te wielkie słowa z powodu rzeczy tak bagatelnej? — odrzekł Gilbert z uśmiechem szyderczym. — Rozciągnąłem nad tobą nadzór z obawy, byś nie popełniła jakiego głupstwa. To rzecz tak naturalna że każ-