Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/415

Ta strona została przepisana.

gancki, poważany, z wielką przyszłością i nazwiskiem historycznem. Majątek ma, wprawdzie niewielki, ale wzamian za wniesiony przez ciebie posag da ci tytuł i stanowisko w świecie.
— A więc to jest handel! — drżącemi ustami odrzekła Blanka. — Ponieważ znalazł się tytuł do sprzedania, więc mam go kupić!... Czy w dodatku mam jeszcze szanować sprzedawcę?
— Są to słowa niedorzeczne i niesprawiedliwe, których wkrótce będziesz żałowała... Gentleman o którym mówię, jest człowiekiem tak szanowanym, iż nikomu nie przyjdzie do głowy podejrzewać go o jakiś rachunek!
— Czy znam go?
— Znasz i poważasz. Nieraz rozmawiałaś o nim z matką i zemną i nawet zauważyłem, że nie jest ci obojętnym... Młode dziewczęta mają zazwyczaj usposobienie romantyczne... więc może i ty marzyłaś, że zostaniesz jego żoną.
Blance przyszedł na myśl Lucyan Kernoël.
Czyż nie był u nich częstym gościem? Pochodził również z dawnego rodu i miał majątek mały, przytem odznaczał się przymiotami, które tak wysławiał jej ojciec.
Z oczu dziewczyny trysnęła radość i zmieniła jej dotychczasową sztywną postawę.
— Ma ojciec słuszność — odrzekła — nie mam już przy sobie matki, a usposobienie ojca nie pozwala mu ciągle przebywać w domu. Rozumiem dobrze, że niechcąc pozostawać samotną i bezustasnie dręczyć się smutkiem, powinnam pomyślić o przyszłości i stworzyć sobie nową rodzinę, którą może mi dać tylko małżeństwo. Potrzebuję tylko wiedzieć, jaki uczynił ojciec wybór, by go potwierdzić.
Gilbert tryumfował.