Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/426

Ta strona została przepisana.

wdę, że jest to bagaż zupełnie zbyteczny w życiu. Zresztą, zależy to od przekonania, a jeżeli ci z tem dogodnie, to cieszę się, gdyż zawsze miałem wiele sympatyi dla ciebie i ufam ci wielce.
Dam ci dziś dowód tego zaufania, wtajemniczając cię w historyę mej metamorfozy. Mógłbyś zgnębić mnie jednym wyrazem, ale zginąłbyś i sam. Pomyśl-no tylko coby to nastąpiło, gdyby ludzie wiedzieli że sekretarzem domu zdrowia powszechnie szanowanego doktora Giroux jest jego brat, były kryminalista! Odkrycie tego sekretu pociągnęłoby za sobą upadek twego brata i twój. Ale zostawiam to na stronie i przystępuję do celu swej wizyty. (Potrzebuję ciebie... Wiem, że mogę na ciebie rachować i przybyłem prosić cię o pomoc.
— Cóż ja mogę uczynić? — odrzekł Piotr.
Zaraz dowiesz się. Rozpocząłem interes wielki, bardzo wielki, który, jeżeli mi się powiedzie, uczyni mię milionerem. Ale, żeby być pewnym powodzenia, potrzebuję mieć wszystkie atuty w ręku. Rozumiesz mnie?
— Słucham.
— Czy twój brat przyjmuje do swego zakładu obłąkanych obu płci?
— Przyjmuje.
— Więc dobrze.
— Czy chodzi o ulokowanie obłąkanego?
— Obłąkanej.
— Zamężnej, czy panny?
— Panny.
— Czy wyleczenie jej jest możliwe?
— Chodzi o to, aby nie była wyleczoną — odrzekł Grancey pocichu.
Piotr rzucił się na krześle.