Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/429

Ta strona została przepisana.

— Więc interes skończony?
— Pozostają jeszcze cyfry.
— Ach! więc chcesz targować się? Ile żądasz?
— Sześć tysięcy franków dla mnie, dwadzieścia pięć tysięcy dla mego brata, ośm tysięcy franków opłaty rocznej — wszystko w dzień przyjęcia pacyentki do zakładu.
— Zgadzam się...
Depréty podał rękę byłemu towarzyszowi i pożegnał go. Gdy powrócił do domu, zastał dwa bileciki.
Jeden pisany ręką Doplata, zawierał w sobie słowa:
„Wszystko dobrze. Wdowa nie zmieniła sposobu życia. Panna cały dzień przesiaduje w zakładzie i haftuje stuły dla klechów.“
W bileciku drugim Gilbert pisał:
„Powodzenie zupełne. Przyjdę dziś wieczorem.“
Przez czas nieobecności Granceya w Paryżu, wspólnicy jego nie stracili napróżno czasu.
Gilbert zwłaszcza, dolewając codziennie do szklanki swej córki po kilka kropel belladony, wkrótce dopatrzył fatalne skutki trucizny.
Już od drugiego dnia Blanka zaczęła doświadczać nowego bólu głowy. Myśli jej plątały się, pamięć osłabła, źrenice rozszerzyły się.
Dziewczyna nie skarżyła się, a Gilbert okazywał względem niej ogromną troskliwość ojcowską, ale nie wzywał d-ra Germaina.
Wieczorem stosownie do zapowiedzi udał się na ulcę Canmartin, gdzie zastał już Duplata.
Wspólnicy zebrali się w celu zdania sobie sprawy ze swej działalności.
Najpilniejszą teraz rzeczą było znalezienie dwóch lekarzy, potrzebujących zarobku i nierządzących się