Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/431

Ta strona została przepisana.

tego dnia, Blanka słysząc te słowa rozpłakałaby się z radości, ale teraz pozostała obojętną.
— Dziecię moje drogie, słyszysz — mówił dalej — wkrótce zobaczysz swoją matkę, którą tak kochasz... uściśniesz ją...
Na ten raz dziewczyna drgnęła, spojrzała na kata swego, przyłożyła obie ręce do czoła i głosem cichym, smutnym odrzekła:
— Zobaczę... uścisnę... — i dwie łzy stoczyły się z pod jej powiek.
Te łzy zaniepokoiły Gilberta.
— Czy przypominasz sobie? — zapytał.
Blanka zapadła znowu w stan odrętwienia.
Nikczemnik zapragnął próby ostatniej.
— Przyszedł Lucyan Kernoël — rzekł — Lucyan, twój narzeczony.
Blanka nie poruszyła się nawet, jak gdyby nie słyszała.
Teraz Gilbert nie miał już najmniejszej wątpliwości. Belladona spełniła swoje zadanie. Blanka utraciła pamięć.
Gilbert odszedł do swego gabinetu i napisał pod adresem Granceya następującą depeszę:
„Sprawa skończona“.
Następnie przywołał służących i głosem zmienionym ze wzruszenia, ze łzami w oczach oświadczył im, że zmuszony z polecenia lekarzy wyjechać natychmiast z chorą córką do Włoch na kilka miesięcy, uwalnia ze służby wszystkich.
Boleść Gilberta była tak widoczną, że ani jeden ze służących nie objawił najmniejszej pretensyi.
Wypłacił pensyę, dał hojną gratyfikacyę i polecił tegoż dnia najpóźniej do godziny czwartej po południu opuścić pałac.