Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/436

Ta strona została przepisana.

działem hafciarskim, zatrudniającym dwadzieścia kilka dziewcząt. Jednocześnie przeznaczyła jej wynagrodzenie tak znaczne, jakiego młoda robotnica nie otrzymałaby w żadnym innym zakładzie.
Zapytana o radę.Janina Rivat nakłaniała swą młodą przyjaciółkę do przyjęcia tej korzystnej propozycyi.
Róża, oswojona już z myślą, że Rada dobroczynności publicznej nie poszukuje jej, ofiarowane sobie zajęcie przyjęła i odtąd całe dni i część wieczorów przepędzała w pracowni przy ulicy Sévres. Jadała tam nawet śniadania i dopiero o siódmej wracała do swej maiki przybranej na obiad.
O ósmej udawała się znowu do zakładu dla przygotowania roboty na dzień następny i pozostawała w nim do dziesiątej.
W sobotę, jako w dzień wypłaty zarobku, jadała obiad u swej pracodawczyni i powracała do siebie o pół do dwunastej.
Duplat i Grancey wiedzieli o tych szczegółach.
Chociaż zarobek Róży wystarczał w zupełności na, utrzymania obu kobiet, jednak Janina Rivat nie wyrzekła się sklepiku przy kościele św. Sulpicyusza.
Ale pomimo radości, jaką sprawiało jej wspólne mieszkanie z dziewczyną, którą tak kochała, nieszczęśliwa kobieta myśląc o niej, często mówiła sobie:
— Ach! gdyby ona była jedną z mych córek.
Myśl o córkach nie ustępowała z jej głowy, nie dawała jej odpoczynku ani na chwilę.
Zniechęcała się do życia coraz więcej, wszystko wydawało jej się obojętnem, często bez powodu i mimo woli łzy płynęły jej z oczu. Złamana cierpieniem, starzała się przedwcześnie, zmarszczki pokryły jej twarz bladą, osłabione nogi ledwie dźwigały ciało.
Zamykała się w sobie i przestała odwiedzać swe-