Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/447

Ta strona została przepisana.

— Dla tego, że jest obłąkaną!
— Obłąkaną... — powtórzyła przestraszona — jak mama Janina...
— Oddawna... Znaleziona na ulicy między trupami d. 28 maja 1871 r. odesłaną była do szpitala, gdzie odszukał ją ojciec pani i dowiedział się, że uciekając wraz z panią z płonącego domu, padła raniona na bruk i że jakiś przechodzień, uważając ją za zmarłą, wziął panią z jej rąk i tym sposobem ocalił od śmierci. Później matka pani odzyskała zdrowie, lecz utraciła zmysły na zawsze.
— Biedna matka! — odrzekła Róża łkając. — Dlaczego ojciec nie szukał mnie wtedy?
— Niech pani nie obwinia go niesprawiedliwie!... On sterał życie swoje na bezustannych poszukiwaniach, ale nie mając najmniejszej wskazówki, jak mógł odnaleźć człowieka, który wziął panią od matki? Cudem tylko natknął się na niego i uzyskał ślad, z którego skorzystałem, by wrócić trochę szczęścia temu nieszczęśliwemu a najlepszemu ojcu, opłakującemu panią od lat ośmnastu...
— Powiedział mi pan, że Rada dobroczynności publicznej uważa mnie za zmarłą. Dlaczego?
— W domu zdrowia w Blois, dokąd udałem się, idąc za śladem pani, oświadczono mi, że pani znikła i prawdopodobnie odebrała sobie życie.
— Odebrałam sobie życie? — powtórzyła Róża zdumiona.
— Przypuszczano, że z tęsknoty po pewnej chorej, do której pani przywiązała się bardzo. Wszyscy podzielali to przekonanie, z wyjątkiem mnie jednego.
— Z wyjątkiem pana?
— Tak, i zaraz zrozumie pani dlaczego. Powiedziałem sobie, że skoro tak tęskniła pani za Janiną, to prawdopodobnie opuściła przytułek nie dla tego by