Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/448

Ta strona została przepisana.

pozbawiać się życia, lecz aby połączyć się z osobą ukochaną. Rozpocząłem więc nowe poszukiwania, nie zniechęcałem się niepowodzeniem i w końcu odszukałem Janinę Rivat, żebraczkę od św. Sulpicyusza i panią.
— Rzeczywiście, kochałam i kocham Janinę Rivat całą duszą — odrzekła Róża — ona tyle wycierpiała...
— Ale Janina Rivat nie jest matką pani — odparł Grancey, obawiając się, by przywiązanie to nie stanęło mu na przeszkodzie w jego zamysłach. — Rzeczywista matka pani żyje... i ona również wycierpiała wiele i utraciła zmysły po stracie pani... Kto wie, czy nie odzyska ich zobaczywszy cię... Masz pani ojca, opłakującego cię od lat ośmnastn, któremu rozpacz po tobie pobieliła włosy. Jak on będzie kochał panią! Jak szczęśliwym uczynisz go pani! Posiadasz pani rodzinę własną, do niej należysz, a nie do Janiny Rivat! Ona jest dla pani obcą!...
— Rozumiem to — odrzekła, nie mogąc powstrzymać płaczu. — Niech pan przebaczy mi te łzy. Wzruszyła mnie wiadomość, z którą pan przybył i to w chwili, w której Janina Rivat udała się po swoje dzieci. Żal mi jej na myśl, że po powrocie do domu nie zastanie mnie...
— Pocieszy się widokiem dzieci.
— To prawda...
— Przy córkach jej staniesz się pani dla niej obcą... Tymczasem obowiązek nakazuje pani nie wahać się ani chwili... wrócić do ojca i swej matki nieszczęśliwa.
— Ja nie waham się i spełnię swój obowiązek, tembardziej, iż jest on dla mnie przyjemnym, zbliży mnie bowiem do osób, które i ja opłakuję... Ale nie powiedział mi pan jeszcze, jak się nazywa mój ojciec.
— Gilbert Rollin.
— A matka?