Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/465

Ta strona została przepisana.

udając zajętego pracą, łatwo będzie uniknąć jego wzroku.
Lecz przedewszystkiem zajmowała go myśl ucieczki z więzienia i połączenia się z Gilbertem Rollinem i Gustawem Deprety.
Było to zadanie bardzo trudne, mimo to Duplat nie tracił nadziei.
Na teraz chodziło przedewszystkiem o uniknięcie spotkania się z księdzem d’Areynes, ale pomimo wszelkich usiłowań, niespodziewany wypadek wywołał je.
Duplat, pomieszczony stosownie do swego życzenia, w warsztacie bednarskim, znalazł się wśród największych łotrów, dziesięciokrotnie karanych przez sądy, nie obawiających się nikogo i gotowych na wszystko.
Trzymano ich pod nadzorem surowym i karano za najmniejsze przekroczenie przepisów więziennych.
Jeden z tych bandytów, skazany na dwadzieścia lat więzienia, niejaki Lagache, sprawiał wiele kłopotu dozorcom.
Osadzony na tydzień w celi za pogróżki, zuchwałe zachowanie się, postanowił zemścić się na dozorcy i pewnego dnia, cisnąwszy na ziemię narzędzia, zaczął się rozglądać i gwizdać.
Dozorca, nie chcąc tej brutalnej natury doprowadzać do ostateczności, udał, iż go nie widzi i nie słyszy i odszedł na drugi koniec sali.
Ale gdy po kilku minutach Lagache nie ustawał gwizdać i widocznie pragnął zniecierpliwić nadzorcę, ten podszedł do niego i rzekł:
— No, może już dość będzie togo? Nie zakłócaj spokoju i bierz się do roboty!
— Nie chce mi się robić — odrzekł bandyta. — Wole. gwizdać.
— Tak?
59