Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/469

Ta strona została przepisana.

potrafił wydobyć ze mnie coś więcej nad to, co zechcę powiedzieć.
I wszedł do pokoju jałmużnika spokojny, jak gdyby nie miał najmniejszego powodu obawy.
Ksiądz odprawił dozorcę i pozostał z Duplatem sam.
— Siadaj, Duplat; chciałbym z tobą pomówić.
— Pomówić! — powtórzył hultaj, udając zdziwionego.
— Tak.
Ksiądz wziął krzesło i usiadł naprzeciw wię.źnia
Obaj byli przygotowani do walki ciężkiej, uporczywej.
— Nie poznajesz mnie? — zapytał ksiądz, utkwiwszy wzrok w Duplata.
— Nie — odrzekł — ex-kapitan, przyglądając się księdzu. — Nie znam księdza wcale. Nigdym nie widział go...
— Mylisz się! a ponieważ nie możesz przypomnieć sobie, więc pomogę ci... Podczas wojny 1870 r. byłeś furyerem w kompanii p. Gilberta Rollin.
— To pamiętam dobrze — odrzekł Duplat, śmiejąc się.
— Następnie brałeś udział w komunie i awansowałeś na kapitana. Spotkaliśmy się u p. Rollina, do którego przybyłeś, by namówić go do powstania.
Duplat zrozumiał, iż niepodobieństwem było zaprzeczyć, ale postanowił skorzystać z tego wymuszonego wyznania.
— Ach! — zawołał — teraz poznaję księdza i ze wstydu radbym się ukryć pod ziemię. Niech ksiądz przebaczy mi... byłem obłąkanym... groziłem księdzu... Zwróciłem pistolet przeciwko księdzu — ksiądz rozbroił mnie i puścił swobodnie... Niech ksiądz przebaczy...