Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/473

Ta strona została przepisana.
XXXVIII.

— Tracisz czas napróżno — pomyślał Duplat, a głośno odrzekł: — U p. Rollina! — nie rozumiem...
— A nadto — mówił dalej ksiądz, patrząc mu bystro w oczy — u p. Juliusza Servaise.
Cios wymierzony był zręcznie, mimo to hultaj zniósł go, nie drgnąwszy.
— Juliusza Servaise? Nie znam tego nazwiska... pierwszy raz je słyszę.
— Obaj mogą objaśnić ranie, coś uczynił z dziećmi Janiny Rivat.
— Im więcej księdza słucham — odrzekł Duplat powstając — tem mniej rozumiem go.
— Zrozumiesz mnie kiedyś...
— Wątpię.
— A ja jestem pewnym!
W tej chwili dozorca zapukał do drzwi, wszedł i oświadczywszy, że przybył dla zabrania Duplata do sędziego śledczego, w celu wybadania w sprawie zamachu na życie dozorcy, uprowadził go z sobą.
— Udało mi się — myślał ex-kapitan po rozstaniu się z księdzem d‘Areynes. — Zwęszył... sprawa bierze zły obrót...
Po przywiezieniu Duplata do Pałacu Sprawiedliwości, zamknięto go w jednej z cel, w których więźniowie oczekują na wezwanie sędziego.
Podczas kilkogodzinnej samotności ex-kapitan nie mógł uwolnić się od myśli smutnych.
— Zanosi się na rzecz brzydką. Niema innego sposobu... trzeba będzie uprzątnąć tego klechę i ostrzedz przyjaciół w Fenestranges. Ach, gdybym mógł wyrwać się ztąd.
Zaczął myśleć o sposobach ucieczki.
Było to zadanie trudne, gdyż strzeżono go dobrze.