Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/474

Ta strona została przepisana.

Dopiero o pół do szóstej wieczorem wezwano go do sędziego śledczego, a o pół do siódmej zamknięto znowu w wozie więziennym w celu odwiezienia do la Roquette.
Noc była zimna i ciemna, nadto padał drobny deszcz.
Wóz szybko ruszył z miejsca!i potoczył się drogą zwykłą: przez wyspę św. Ludwika, bulwar Henryka IV, plac Kastylii i ulicę la Roquette, na końcu której położone było więzienie.
Ponaglane głosem woźnicy konie pędziły kłusem wyciągniętym.
Ulica la Roquette, stanowiąca jedną z najwięcej ożywionych arteryj komunikacyjnych, była zwykle zapchaną rozmaitego rodzaju wozami, przybywającemi z pięciu stron miasta, o tej zaś godzinie ruch ten wzmagały gromady powracających z warsztatów robotników i wprowadzane do remiz wozy transportowe.
Zaledwie wóz z więźniami wjechał w tę ruchliwą arteryę, z ulicy Lappe, ogromny, zaprzężony w trzy konie i naładowany zbożem wóz wypadł na niego z taką szybkością, że obaj woźnice nie zdołali powstrzymać biegu koni.
Nastąpiło uderzenie straszne.
Wóz więzienny zachwiał się, rozległ się trzask łamanych desek, pudło, mieszczące w sobie przegródki dla więźniów zostało rozbite, woźnica spadł na bruk, jeden koń padł ze złamaną nogą.
Dozorca, pilnujący więźniów z tyłu wozu otrzymał ciężką ranę w lewą rękę, siedzący zaś obok woźnicy, również spadł na bruk i rozbił sobie głowę.
Znajdujący się w przedziałach więźniowie zaczęli krzyczeć z przestrachu i bólu, a wrzaski i jęki ich ściągnęły tłumy przechodniów.
Kupcy po wybiegali ze sklepów, nastąpił rejwach