Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/478

Ta strona została przepisana.

ta w Fenestranges, projekt zaś małżeństwa wymaga! powrotu do Paryża.
Nic już nie stoi nam na zawadzie — mówił Grancey do swego wspólnika. — Róża, a raczej Marya Blanka, zostawszy moją, żoną, będzie widywała tylko te osoby, które dopuścimy do niej. Zresztą podobieństwo jej do siostry jest tak uderzającem, że nikkomu nie przyjdzie go głowy myśl podstawienia.
— I ja tak myślę — odrzekł Gilbert. — Należy przyjąć nową służbę na miejsce uwolnionej i poczynić przygotowania na nasze przyjęcie w pałacu. W apartamencie Maryi Blanki znajduje się wiele przedmiotów dowodzących, iż mieszkała w nim młoda kobieta. Należy to usunąć.
— Masz słusność, biorę to na siebie. Jutro pojadę do Paryża i jeżeli chcesz, to najmę ci służbę.
— Bardzo chętnie.
— Kogóż mam ugodzić?
— Odźwiernego, pokojową, lokaja, woźnicę i kucharkę. Na teraz będzie dość.
Róża powiadomiona o postanowieniu rychłego wyjazdu, ucieszyła się wielce, zwłaszcza na myśl, że wkrótce zobaczy swą ukochaną mamę Janinę.
Gilbert, Grancey i Róża siedzieli w salonie, gdy wszedł lokaj i oświadczył, że przybył jakiś pan i pragnie zobaczyć się z wice-hrabią.
— Ze mną! — zawołał Grancey zdziwiony.
— Tak, panie wice-hrabio.
— Ja nie znam tutaj nikogo.
— Ten pan nie tutejszy, przybył z Paryża.
Gilbert i Grancey spojrzeli po sobie.
Ta niespodziewana wizyta zaniepokoiła ich.
— Zaprowadź tego pana do apartamentu pana wice-hrabiego — rzekł Gilbert do lokaja.
Wspólnicy opuścili salon i udali się do gościa.