Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/482

Ta strona została przepisana.

— Bądź spokojnym, zaraz będziesz ją miał.
Rozmawiając po drodze, zaprowadził towarzysza swego na plac teatralny i rozejrzał się w szyldach.
— Jest — rzekł, wskazując sklep z napisem: Fryzyer teatralny.
Obaj przyjaciele weszli do zakładu.

XL.

— Panie — rzekł Grancey do fryzjera — jesteśmy artystami teatralnymi, jedziemy ze Strassburga i udajemy się do Château-Thierry, gdzie jutro wieczorem mamy wystąpić w sztuce Ksiądz Konstanty.
— I nie mają panowie peruki do roli głównej? — odrzekł fryzyer.
— Mieliśmy, a raczej miał mój towarzysz, ale stracił ją. Zbliżył zanadto głowę do płomienia gazowego i spalił... Czy niema pan peruki już gotowej?
— Mam i do tego zupełnie nową. Niech panowie siadają.
Wyjął z szafy perukę i pokazując ją przybyłym, zachwalał:
— Niech-no panowie patrzą... co to za robota artystyczna! To arcydzieło! Sama natura mogłaby pozazdrościć!...
— Rzeczywiście robota dobra, lecz czy będzie pasowała?
— Ręczę za to! Zresztą w dziesięć minut dopasuję.
Duplat zdjął kapelusz i nadstawił ogoloną głowę.
Peruka rzeczywiście przylegała doskonale, jak gdyby była robioną umyślnie dla niego.
Zapłacili i wyszli.
O dziesiątej, po odebraniu kostyumu od szwajcara siedzieli już w pociągu unoszącym ich do Paryża.
Przed przybyciem do Chateau-Thierry Duplat